Każdy kiedyś doświadczył silnego zdenerwowania w sytuacji społecznej: podczas rozmowy o pracę, poznając nowych ludzi, występując publicznie. To bardzo nieprzyjemne uczucie – czujemy, że wali nam serce, pąsowieją policzki, ręce drżą a nogi robią się miękkie. Do głowy zakrada się bałagan, pustka przeplata się z gonitwą myśli. "Zaraz, zaraz…co ja chciałem powiedzieć? Ma mnie pewnie za idiotę, i jeszcze widzi jak się gotuję… Masakra!” Trudno w takiej sytuacji dobrze wypaść a przecież taki jest cel.
Ludzie różnie sobie z tym radzą, nie każdy po takim doświadczeniu utoruje sobie drogę do fobii społecznej, większość przełknie porażkę i uzna, że było ciężko, ale jakoś udało mi się wybrnąć, następnym razem będzie lepiej. Nie każdy jednak przyjmie taką postawę. U niektórych lęk w takich sytuacjach będzie się nasilał (aż do postaci ekstremalnej – przypominającej napad paniki), zwiększy się też różnorodność sytuacji wywołujących lęk – w skrajnych sytuacjach – odezwanie się do ekspedientki w sklepie spowoduje eksplozję objawów lęku. Lęk społeczny można sobie wyhodować – karmiąc go pewnymi zachowaniami oraz myślami. Wyobraźmy sobie panią Kasię. Stanęła ona przed koniecznością wygłoszenia prezentacji przed swoim szefem i zagranicznymi inwestorami. Już kilka dni przed tym wydarzeniem zastanawia się czy sobie poradzi oraz jak zostanie oceniona przez swojego szefa. Strach odczuwa również podczas wygłaszania prezentacji (robi jej się gorąco, pocą się jej ręce, drży jej głos, potrzebuje wyjść do toalety), jak i po jej zakończeniu. Rozpamiętuje sposób w jaki mówiła, zachowywała się. Od tej pory za wszelką cenę stara się unikać takich sytuacji. Dwoi się i troi, by nie dopuścić do ponownej kompromitacji. Odmawia udziału w ważnych projektach, by nie musieć prezentować swoich pomysłów, stara się trzymać w cieniu, ogranicza swoje ambicje zadowalając się prostą rutynową pracą, nie wymagającą zasięgania opinii czy konsultacji z kolegami, o prezentacjach nie wspominając. Coraz gorzej o sobie myśli, przestaje się lubić i cenić – co nasila lęk przed tym, że inni też będą ją negatywnie oceniać.
Czym pani Kasia nakarmiła swoją fobię społeczną? Unikaniem – każde unikanie sytuacji lękowej będzie nasilać lęk. Taki paradoks - boimy się, unikamy, więc boimy się bardziej. Antycypowaniem - przewidując porażkę sprowadzamy na siebie nieszczęście – nakręcamy spiralę lęku. Rozpamiętywaniem – szczególnie, że obraz siebie, który zapamiętaliśmy, jest mocno zniekształcony przez lęk – pamiętamy siebie spoconego, drżącego, zaczerwienionego jak burak i zupełnie bezradnego wobec lęku – i utrwalamy w ten sposób taką wizję Ja w sytuacji społecznej (nieśmiała, dziwna, słaba). Jest jeszcze cała masa zachowań i aktywności poznawczych (niewłaściwe skierowanie uwagi, aktywowanie wyobrażeń, zniekształcone oceny sytuacji), które karmią tego potwora.
Można go jednak pokonać - skoro można go karmić, można go też zagłodzić. Fobia społeczna dobrze leczy się w podejściu poznawczo-behawioralnym. W gabinecie rozpoznajemy mechanizmy, które podtrzymują zaburzenie u konkretnego pacjenta – tworzymy konceptualizację – taki model zaburzenia szyty na miarę. Pozwala to zaplanować efektywną terapię. Potem jeszcze kilka tygodni wytężonej pracy i zmian, których dokonujemy w myśleniu i zachowaniu. Bywa ciężko, szczególnie, gdy trzeba stawić czoło swoim lękom, jednak warto zaangażować się w terapię, by pokonać fobię społeczną – potwora, który potrafi poważnie zatruć nam życie.
Jeśli ten artykuł dotyczy ciebie – nie wahaj się, warto sobie pomóc – skorzystaj z profesjonalnej pomocy – opartej na wiedzy i doświadczeniu w pokonywaniu zaburzeń lękowych.
Aleksandra Młynarczyk – psycholog, psychoterapeuta poznawczo behawioralny
tel. 504 833 317
pwola@op.pl
ul. Kasprzaka 29B lok. 3
01-234 Warszawa
Created with WebWave CMS